...wieje nudą na blogu, ale z powodów osobistych cierpię na permanentny brak weny twórczej. Nie chce mi się zaczynać żadnych ambitnych prac. Poza tym, nigdy nie lubiłam haftować dużych obrazów. Z tego powodu dzisiaj również są do obejrzenia tylko breloczki.
Ten dla taty:
Rower byłby pewnie delikatniejszy, gdybym wyszyła go 1 nitką muliny. Jednak z doświadczenia wiem, że w czasie normalnego używania breloka, taka jedna niteczka szybko się przeciera i haft się pruje :( Stąd też rower masywniejszy może będzie trwalszy :)
A ten dla mamy (bo swój poprzedni sprezentowała koleżance ;):
Muszę go zaraz zszyć, bo potrzebny jest już na jutro :)
Z wieści chorobowych - to Maksio jakoś tam się czuje. Jak na swoje lata i przebyty wylew, to nawet całkiem nieźle. Przekrzywiona głowa i nieznacznie opadnięta powieka tylko nam przypomina o tym, co przeszedł. Nie forsujemy go, dużo wypoczywa, dostaje jeszcze antybiotyk i jest ok. Z konsultacji u neurologa i zrobienia Maksiowi punkcji, zrezygnowaliśmy. Sama nasza pani doktor uważa, ze pies w tym wieku mógłby tego nie przeżyć (nasz portfel pewnie też ;). A my wolimy mieć takiego psa, niż żadnego ;)
A Maks strasznie się rozpuścił podczas choroby i wyszkolił w żebractwie. Nieba mu uchylaliśmy, to się chłopak szybko przyzwyczaił ;)
Jako, że Maks nie znosi robienia zdjęć, to dziś na fotce zaprezentuje się Mikusia, która w te ostatnio zimne dni znalazła świetne miejsce do leżakowania. Postanowiła wykorzystać fakt, że mąż przewietrzał paralotnię...
A na koniec całkiem nowa piosenka, która z powodzeniem mogła być hitem w latach siedemdziesiątych. Moje klimaty, jak nic ;))) Miłego słuchania wszystkim odwiedzającym życzę :)
I to by było na tyle :)