Szczególnie pierwsze wzory miały klimat i urok. A potem, w miarę ukazywania się kolejnych numerów, powietrze ze mnie schodziło - jakieś to wszystko takie sztywne było, sztuczne...
Ale to i bardzo dobrze, bo ile można wyszywać obrazków w tej samej tonacji kolorystycznej ;)
Do tej pory wymęczyłam trzy. Czwarty grzecznie czeka na swoją kolej (choć czas nagli, bo jak długo może wisieć pusta ramka na ścianie?).
Oto i one:
Warszawa, Wrocław i Kraków
W pustej ramce zagości gdański żuraw nad Motławą. I nim pożegnam się z tą serią. Wystarczy :)
Jestem zachwycona! Te obrazki naprawdę są pełne uroku- obejrzałam je sobie z bliska, pięknie wykonane! Chwała Ci za to, że nie poddałaś się "magii serii" i wybrałaś same perełki. A pustą ramkę powiesiłaś, żeby się motywować? Nie wpadłabym na taki patent. :)
OdpowiedzUsuńJa jeszcze nie wyszywałam nic w sepii, ale bardzo mi się ta tonacja podoba i mam zachomikowanych parę wzorków "na kiedyś"...
Musiałam powiesić pustą ramkę, bo wymyśliłam sobie, że powieszę obrazki w równych odległościach od siebie, w określonej kompozycji. Więc jak już namówiłam męża na robienie dziur w ścianie, to leciał hurtem.
UsuńPusta ramka wcale mnie nie motywuje ;) Bardziej motywuje moją prywatną młodzież, która męczy mnie namiętnie, żebym w końcu wzięła się za tę niedoróbkę...A ja, jak niemal wszystkie hafciarki, ciągle coś innego mam do wyszycia :)
Czyli jednak jest to jakaś forma motywacji- nazwijmy ją "pośrednia". :)) A co teraz wyszywasz (oprócz żurawia)? Czy może wyjątkowo nie masz zwyczaju rozpoczynania kilku prac naraz? :)
UsuńOczywiście, że rozpoczynam kilka na raz, ale rozpoczęte kończę na bieżąco ;)
UsuńAktualnie kończę:
- chałupkę (chmury mi jeszcze do wyszycia zostały),
- samolot "Huricane" w prezencie urodzinowym dla męża (już mi bokiem ten haft wychodzi, bo w życiu jeszcze w żadnej pracy nie spotkałam tylu półkrzyżyków); tu mam jeszcze do zrobienia kilka konturów i będzie KONIEC,
- zaczęłam dziś kartkę komunijną, ale tu, to migiem pójdzie, bo to maleństwo.
A potem zacznę kolejną kartkę komunijną którą obiecałam zrobić mamie, coby też w prezencie dać mogła:)
A żuraw czeka... I modelki...:)
I zapomniałam jeszcze o jednym, ważnym dziele. Jak dla mnie, to nawet arcydziele ;)
UsuńOtóż, po ponad 20 latach wzięłam druty do ręki. Masakra! Ale robię sobie taki szalik - otulacz. Żaden wyrafinowany wzór (bo nie umiem), jadę po prostej, to daję radę.
Co prawda, nachodzi już wiosna, ale... za jakieś 8 miesięcy znów będzie zima. Akurat skończę :)
bardzo piekne prace...rowniez mi sie spodobala kolorystyka...mam zamiar w przyszlosci tez ktores wyhaftowac...
OdpowiedzUsuńTo jako pierwszą polecam Warszawę. Na żywo niesamowicie wygląda ta dorożka z końmi i parasole za nią - wszystko jak malowane, a nie wyszyte :)
UsuńPiękne, też mi się ta seria podobała.
OdpowiedzUsuń