Dwa lata temu miałam okazję poratować swoje zdrowie (dla niewtajemniczonych - tak się ten urlop fachowo i chyba trafnie nazywa ;). Był to cudowny czas, który zaowocował mnóstwem haftów i hafcików. Wreszcie miałam czas, by wyszyć coś dla siebie. Bo w domu hafciarki straszyły puste ściany. A niektórzy goście musieli mi wierzyć na słowo, że wyszywam, bo nie mogłam im tego udowodnić ;)
Oto jeden z owoców wspomnianego urlopu. Jesienny obrazek wisi w przedpokoju, chociaż do zdjęcia musiał się przebazować :)
Miłych, jesiennych spacerków Wam życzę i zostawiam przepiękną, starą piosenkę mojego ulubionego zespołu :)
I to by było na tyle :)
bardzo piekny hafcik..
OdpowiedzUsuńAch Marysiu, CUDEŃKO!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Marlena
cudowny hafcik:) bardzo lubię takie wzory! pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPiękny haft! Wiem, o czym mówisz, parę lat temu też musiałam skorzystać z tegoż urlopu i udało mi się skończyć portrety moich dam.:)
OdpowiedzUsuńDzięki, dziewczyny :)
OdpowiedzUsuńbardzo ładny wzór i wykonanie :)
OdpowiedzUsuńPopieram, takie piękne prace. Zatem zasługujesz na wyróżnienie. I Takie Ci przyznaję. Zapraszam:http://spelnienieewci.blogspot.com/ po wyrożnienie.
Usuńbardzo ładny hafcik :)
OdpowiedzUsuń