... to nie wiadomo, co robić? U nas dzisiaj na termometrze, w cieniu, było 38 stopni. Afryka, to nie moje klimaty ;)
Po wczorajszej, rowerowej wycieczce (okupionej potwornym bólem głowy, ale jak ktoś myśli, że upał to nic strasznego, to ma za swoje) dziś stanowczo odmawiałam wystawiania nosa za drzwi ;) Tylko tyle, żeby Maksio załatwił wszystkie potrzeby i pędem - do domu!
Coś dłubię w hafcikach, ale niewiele. Wymodziłam kolejne wisiory, w kolorach według życzenia ich przyszłych właścicielek. Bo ja niezbyt biżuteryjna jestem ;)
Pozostaje mi jeszcze dokupić łańcuszki, zapinki i wówczas medaliony będą gotowe. Nadal za najgorszą robotę uważam przyklejanie haftu do tekturki i formowanie materiału w owal. Nie zawsze wychodzi to równiutko. Czasem coś upaćkam klejem (może klej mam niedobry?).
Ale, maszyna tego nie robiła, to praca ręczna więc pewne niedoskonałości też mają swój urok ;)))
A muzycznie dziś nie będzie staroci, ale bardzo fajna nowość :)
I to by było na tyle :)