poniedziałek, 20 października 2014

Ten post...

... wyjątkowo nie będzie robótkowy. Będzie o kobietach, które, jak ja, skończyły 40 lat i jak ja, mają mięśniaki. Bo jakie propozycje, w takiej sytuacji, dostają od lekarzy? Usunąć wszystko. Bo do czego mi jeszcze potrzebna macica? Przecież dzieci już mam, następnych nie planuję...
Sprawę moich mięśniaków konsultowałam z kilkoma lekarzami - decyzja zawsze ta sama. Szkoda, że lekarzom nie chce się usuwać samych mięśniaków, jak u młodszych kobiet (słyszałam na ten temat dziesiątki argumentów, dlaczego im się nie chce ;).
Gdy więc już miałam nóż na gardle (tzn.skierowanie do szpitala), przekopałam w internecie wszelkie informacje, co ewentualnie mogłabym zrobić z moimi mięśniakami, byle by się tylko nie operować.

Najdogodniejszą formą leczenia okazała się embolizacja tętnic macicznych. Pominę teraz wszelkie perypetie w postaci poszukiwania, gdzie to zrobić (najlepiej na NFZ, bo to drogi zabieg), jak uzyskać skierowanie od ginekologa na rezonans magnetyczny (kolejne drogie badanie, a ja wydziwiam i życzę sobie jakiś nowatorskich metod), czekać na wyniki, czy embolizacja jest w ogóle możliwa w moim przypadku. A między tą całą walką o własne zdrowie musiałam jeszcze zmierzyć się ze śmiercią taty :(

Tymczasem minął miesiąc od zabiegu. Jest wszystko w porządku mimo tego, że mięśniaki były trzy i to sporej wielkości. Pierwszy sukces odnotowałam już dwa tygodnie po embolizacji - największy mięśniak skurczył się o pół centymetra. Mam nadzieję, że w najbliższą środę, po wizycie lekarskiej, odnotuję następne sukcesy :)

Moje mięśniaki - darmozjady, dzięki embolizacji, zostały odcięte od źródła pożywienia. Bez wyżynania mi wszystkiego, bez okaleczającej do końca życia operacji. Szkoda tylko, że o takiej możliwości leczenia mięśniaków, ginekolodzy nie informują swoich pacjentek.


I na koniec jeszcze zdjęcie kolejnej makramowej bransoletki :)